czwartek, 4 lipca 2013

Impreza niezorganizowana

Podczas niedzielnego Gran Turismo Polonia w Poznaniu norweski kierowca Koenigsegga wypadł z jezdni i uderzył w grupę 17 ludzi stojących tuż przy drodze. Jak zwykle zawiódł czynnik ludzki, ale czy winą można obarczyć tylko i wyłącznie kierowcę?


Nie mam nic przeciwko większym zlotom tuningowym, na które często sam jeżdżę. Właściciele aut po tuningu, supersamochodów, klasyków i innych dziwnych pojazdów spotykają się co roku na cyklicznej imprezie, zazwyczaj na terenie lotniska lub toru wyścigowego, gdzie jest ochrona, są warunki do ścigania się i zazwyczaj nikomu się nic nie dzieje. Nawet jeżeli  wydarzy się wypadek, to będzie on wynikał z czystego ludzkiego debilizmu, jazdy po pijaku, zbyt dużej prędkości podczas np. wyścigu na 1/4 mili. Mówię tu o sytuacji, gdzie kierowca robi krzywdę tylko sobie, ew. też pasażerowi, a samochód porusza się po wyznaczonym terenie, w bezpiecznej odległości od widzów. Cóż, jazda samochodem, a zwłaszcza bardzo szybka jazda, wiąże się niestety z ryzykiem. Czasem wszystkiego nie da się dopilnować, przewidzieć, ale od dłuższego już czasu imprezy, o których piszę, są bardzo dobrze zabezpieczone i udaje się unikać poważniejszych wypadków.

O ile lubię te "tuningowe imprezy" za ich różnorodność, spojrzenie na motoryzację z różnych stron, możliwość wymiany poglądów, doświadczeń i swój styl ( przypomina mi się wczesna młodość, kiedy tuning święcił triumfy w Polsce i na świecie), o tyle GT Polonia jest dla mnie głupkowatą imprezą, w czystej postaci ludyczną, żeby nie powiedzieć płytką. Nie znajdziemy tam ciekawych klasyków ( chyba że jakiś był...), kilka krezusowskich aut po tuningu, poza tym same nowoczesne, plastikowe cudeńka z przeogromną mocą. Pewnie, ze fajnie jest sobie popatrzeć na mknące z wielką prędkością auta, bo adrenalina, droga technologia itd., ale właśnie... Pędzące, bajecznie drogie samochody... I tu dochodzimy do sedna sprawy. Przecież lud pragnie widowiska, pragnie poczuć adrenalinę i szybkość tych hiper drogich  samochodów, a kierowcy chcą się wreszcie "wyszaleć", nie po to przecież kupili takie auta, żeby jeździć 50 km/h... Widocznie organizatorzy i służby porządkowe myślały inaczej. Nie biorą odpowiedzialności. Tymczasem kierowca, który też nie chce się przyznać do winy, został oskarżony o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym i grozi mu kara pozbawienia wolności. Cała ta sytuacja jest chora, a winni są również organizatorzy i odpowiednie służby, które dopuściły do całej tej sytuacji. Gdyby wszyscy widzowie stali na skarpie, w bezpiecznych miejscach, nie doszłoby do tragedii. Tragiczne wypadki z rajdowych OS-ów nie dały nikomu do myślenia.

Ciekawe czy organizatorzy GT Polonia poinformowali uczestników o konieczności dostosowania się do przepisów ruchu drogowego? Tamci i tak by nie wzięli sobie tego do serca, bo jak się ma fortunę na koncie, świat leży u twych stóp, a nie ma się wystarczająco dużo oleju w głowie, to zmienia się tok myślenia...   

poniedziałek, 1 lipca 2013

Klasyk na co dzień: Ford Fiesta mk3 XR2i

Fiesty mk1 i mk2 to już klasyki pełną gębą i nie trzeba do tego nikogo przekonywać. Jednak mk3 to samochód nadal bardzo popularny i będzie musiał trochę poczekać na swoją kolej. Dowodzi to trwałości i ponadczasowego charakteru tego auta. Nie jest to samochód idealny, ale wart uwagi jako alternatywa dla golfa czy też corsy, które są jeszcze częstszym widokiem na naszych drogach. Zadbana Fiesta może dać równie dużo radości z użytkowania. 

Fiesta mk3 była produkowana od 1989 do 1996 r., co po części tłumaczy ich liczne występowanie na drogach. Części nowe i używane są ciągle bardzo dostępne i tanie. Jakość wykonania samochodu zadowalająca. Opinię o samochodach marki Ford najbardziej zepsuły modele z drugiej połowy lat 90 - tych, a zwłaszcza ostatnia wersja Escorta, która gnije na potęgę. Fiesta także nie jest wolna od tej przypadłości, ale nietrudno jeszcze trafić na egzemplarze w bardzo przyzwoitym stanie. Nowe Fiesty mk3 sprzedawały się jak świeże bułeczki. Dzisiaj dla prawdziwego entuzjasty motoryzacji najbardziej interesująca jest sportowa odmiana o oznaczeniu XR2i i właściwie tylko ona zasługuje na uwagę jako fajny, kultowy już klasyk do jazdy na co dzień.


Niemcy słyną z projektowania samochodów ponadczasowych. Także sylwetka Fiesty po latach prezentuje się naprawdę dobrze, zwłaszcza w omawianej wersji, ze spojlerami, nakładkami na progi oraz nadkola i szerokim zderzakiem przednim z czterema prostokątnymi halogenami. Następne generacje tego modelu nie były już tak udane pod względem designu, zwłaszcza piąta odsłona Fiesty ze zmienionym na siłę przodem w stylu NEW EDGE. Prawdziwy XR2i z silnika 1.8 na wtrysku osiąga całe 130 KM. Nie ma żadnej turbosprężarki, a co za tym idzie problemów z nią związanych oraz tzw. "turbodziury". Przyspieszenie godne pozazdroszczenia - fabrycznie 8,5 s. do 100 km/h, prędkość maks. 200 km/h. Nie ma co liczyć na zużycie paliwa godne małego autka. Według fabryki powinno wynosić ok. 8 l/100 km, ale raczej bliższe będzie danym z testów ADACA, czyli 9,4 l./100 km. Wersja Fiesta S, również z tym samym silnikiem 1,8, ale o mocy 105 KM powinna zużywać ok. 9 l./100km, przy czym również jest nieprzyzwoicie szybka. XR2i ze swoją wagą 955 kg potrafi utrzeć nosa także nowszym konstrukcjom. Miesięcznik Auto Express udowodnił, że nowa Fiesta EcoBoost z silnikiem 1.0 125KM jest słabsza od starej XR2, ponadto deklarowane 4,3 l. na setkę jest niemożliwe do osiągnięcia w normalnej jeździe, zwłaszcza wykorzystując potężną moc z malutkiego silniczka. Swoją drogą silnik 1.0 i taka moc - to chyba nie wróży za dobrze, ale zobaczymy...


Fiesta XR2i oprócz tego, ze wygląda całkiem nieźle z zewnątrz, również w środku mile zaskakuje. Przejrzysta deska rozdzielcza, sportowa pozycja za kierownicą i welurowe obicia. Kiedyś za taką wersję trzeba było zapłacić w salonie tyle co za dobrze wyposażoną Sierrę, ale dzisiaj ceny tych aut są dosyć przystępne. Za egzemplarz w niezłym stanie trzeba zapłacić minimum 3 tys. zł. Wiele aut z ogłoszeń internetowych sprawia wrażenie już trochę wyjeżdżonych, często są to auta po modyfikacjach, z lakierem i wnętrzem już nie pierwszej świeżości. Takie auto, zwłaszcza, że to nadal tylko malutki Ford, nie sprawi przyjemności. Dzisiaj na allegro znalazłem czerwoną Fiestę XR2 od pierwszego właściciela z bardzo niskim przebiegiem i za niewielkie pieniądze. Ford Fiesta XR2i 107 KM






Fiesta najlepiej prezentuje się oczywiście z obniżonym zawieszeniem, fajnymi felgami z oponami o niskim profilu, ale na polskie drogi to opcja niezbyt trafna.




poniedziałek, 17 czerwca 2013

Auto Moto Show Expo Silesia 2013. Relacja

Auto Moto Show w Expo Silesia w Sosnowcu, to impreza ściągająca co roku tłumy. I tym razem zwiedzający nie zawiedli, a trzeba wziąć pod uwagę, że nie jest to gigantyczna wystawa, można oblecieć ją w pół godziny i zobaczyć wszystkie wozy, a nawet do paru zajrzeć i pogadać z wystawcami. Imprezie towarzyszą różne atrakcje dodatkowe, jak na przykład konkurs car audio, pokazy służb ratowniczych itd. Piszącego te słowa interesują jednak samochody stojące w hali, zarówno te nowe, jak i zabytkowe, z naciskiem na te drugie.

Auto Moto Show odwiedziłem w niedzielę, a impreza trwała trzy dni, od 14 - 16 czerwca. Na początek trochę faktów: w sobotę pojawiły się 132 samochody osobowe w hali, jedna ciężarówka, 32 motocykle i skutery, 4 rowery, 4 symulatory, 6 aut terenowych, 3 "wyścigówki solarne". Na terenie zewnętrznym ponad 100 pojazdów car audio i tuningowych. Samochody zabytkowe jak zwykle licznie reprezentowały pojazdy niemieckie, w szczególności Mercedesy, mogliśmy podziwiać wszystkie odmiany i wersje W115, W123 i starsze modele. Zamiłowanie Polaków do klasycznych Mercedesów przechodzi wszelkie granice. Na wystawie pojawił się bardzo unikatowy Mercedes z lat 60 - tych, czterodrzwiowy sedan z otwieranym dachem. Właściciel był nieźle zdziwiony jak robiłem mu fotkę, ale nic nie powiedział. Za to jego oczy i wyraz twarzy mówiły wszystko. Ciekawe zjawisko na targach, które odwiedzają tysiące ludzi.

Z nowszych samochodów zainteresowała mnie używana Laguna coupe 2 - drzwiowa, wystawiona na sprzedaż przez dilera Renault. Silnik na wielopunktowym wtrysku, ładna sylwetka, fajna pozycja za kierownicą. Czuć ducha Fuego. Z ciekawszych stylistycznie nowych wozów to Kia Ceed, Renault Clio i Captur ( co to za nazwa...) oraz Opel Adam, na pewno jeszcze coś, ale w tej chwili mi umknęło... Renault silnie zaznaczyło swoją pozycję na tegorocznych targach - mnóstwo modeli i do tego kilka pojazdów elektrycznych. Ta marka zawsze szła z duchem czasu, trzeba przyznać. Trzeba jednak powiedzieć, że o ile z zewnątrz samochody nowe jeszcze jakoś się wyróżniają, to przesiadając się z jednego do drugiego ma się wrażenie, że niewiele się zmienia. Twardy, szary lub zazwyczaj czarny plastik, wszędzie jakieś wyświetlacze, podobne kształty, masa przycisków ( przed użyciem zapoznaj się z treścią instrukcji obsługi i skonsultuj się z twoim mężem, względnie żoną, czy aby na pewno to auto jest wam potrzebne do szczęścia).

Poniżej porcja zdjęć z targów. Jedną z głównych atrakcji takich wydarzeń są kobiece nogi... i nie tylko nogi, ale jakoś one są szczególnie eksponowane. W internecie można natknąć się na ogłoszenia: "zatrudnimy hostessy na targi motoryzacyjne. Poszukiwane panie z ładnymi nogami".

Ford Mustang i piękne nogi...


















Pierwsza wersja jednego z najpiękniejszych aut, czyli Mustanga, oraz nogi...




















Nogi i Mustang..



















Opel Adam i Ty! Symboliczny bagażnik, mało miejsca z tyłu - jak to w małym aucie...



















Kia, Koreańczyki tsymają się mocno Panie!


















Bardzo pozytywnie wyróżnia się na tle konkurencji - nowy, prawie niezmieniony Golf GTI


















Firma Onyx zaprezentowała trzy samochody, które można u nich wypożyczyć i poczuć się jak krezus - Gallardo, czerwone Ferrari i Audi R8, a i Homera!
























































Coś dla fanów marki BMW

















































Jak zwykle nie zabrakło klubu miłośników Trabanta


































Piękna patyna na trabancie 600























Jeszcze piękniejsza patyna na żółtym Cadillacu


































Z jego wnętrza czuć było wiele lat spędzonych w garażu lub pod chmurką


































































Mercedes unikat. Ponoć są tylko dwa egzemplarze



















Przechodzimy do ciekawej wystawy samochodów rajdowych. Na początek Wartburg

















Obok siebie stały dwa budzące emocje samochody z lat 80 - tych - Delta Integrale 16V, z pięknym welurowym wnętrzem oraz...






















Renault 5 biorące udział w wyścigach górskich. Silnik 1.6, dwa gaźniki webera, klatka, buda wzmocniona, obspawana, kubełek, zrobione na bazie zwykłego Renault 5


















Dalej był między innymi peugeot 309


















Między Mercedesami znalazł się włoski Fiat 125


















Takie zjawisko można było zobaczyć przed terenem targów. Polska mistrzem Polski!


















Do następnego razu! Może będzie jeszcze ciekawiej!






















wtorek, 11 czerwca 2013

Historia pewnego Mondeo. Część I

Na warsztat bierzemy Forda Mondeo Ghia 1.8 td htb z 1997 r., własność moich rodziców. Auto o tyle ciekawe, że prawdopodobnie ma bardzo niski przebieg, poza tym było bardzo ostro reklamowane w swoim czasie i jest to samochód, na którego zaprojektowanie i wdrożenie do produkcji firma Ford wydała kupę kasy. Ponoć jest to najdroższe auto w historii motoryzacji. W tamtym okresie wiele aut nie było jeszcze tak skomplikowanych jak dziś, ale standardem stało się montowanie wspomagania, klimy, elektrycznych szyb, lusterek, podgrzewania dupy itd., a silnikami na dobre zawładnęła elektronika.

Drugie życie Mondeo zaczęło się w Polsce zimą 2010 r. Samochód przyjechał z przebiegiem (prawdopodobnie) 70 tys. km. Auto "od dziadka i babci", właścicielami było małżeństwo na emeryturze, mieszkające gdzieś w górach w Niemczech. Za niskim przebiegiem przemawiają idealnie zachowane wszelakie uszczelki, wnętrze oraz bagażnik bez śladów zużycia, fabryczne naklejki, kody kreskowe i znaczki ford gdzie się da, oryginalne części, które normalnie po przebiegu 100 - 150 tys. muszą być wymienione. Jest jakaś jedna faktura z niemieckiego serwisu potwierdzająca niski przebieg, wymieniono pasek rozrządu.

Mondek ma klimę ( działa, ale do napełnienia i przeczyszczenia), wspomaganie kierownicy (działa), centralny zamek na pilota ( nie działa zamykanie z pilota, bagażnik z początku się jeszcze otwierał na przycisk, ale teraz już tylko z kluczyka. Zresztą pilot z początku też czasem zaskakiwał. Tylne lewe drzwi od niedawna się nie zamykają same), podgrzewanie szyby przedniej i tylnej ( działa), lusterka i szyby przód elektryczne (działają bez problemu), welurowa tapicerka, elektryczna reg. fotela kierowcy (działa bez zarzutu), podgrzewane siedzenia (działają), halogeny (działają), dwie poduszki powietrzne ( ciekawe?), reg. ustawienia świateł ( działa), ogrzewanie (działa, wymieniony rezystor), otwieranie klapki wlewu paliwa z wewnątrz (działa), tylne szyby na korbkę ( działają bez zarzutu), wycieraczka tylna (działa).

Po zakupie musieliśmy wymienić tarcze hamulcowe i klocki, ponieważ były już mocno zużyte. Przy okazji spodziewaliśmy się, że przestaną bić koła podczas hamowania (problem typowy dla Escortów i Mondeo). Niestety po wymianie koła biją nadal. Ponoć to tarcze się krzywią i nie ma na to rady, ponoć pomaga wymiana na oryginalne, drogie, dobrej jakości tarcze i klocki ( setki wypowiedzi w internecie na ten temat, wystarczy poszukać). Okazało się też, że do wymiany są przednie sprężyny zawieszenia. Były oryginalnie polakierowane na czerwono, całe ( ciekawa sprawa...), jedna była pęknięta aż w 3 miejscach, druga w dwóch. W kwietniu 2013 wymieniono cylinderek hamulcowy tylnego prawego koła ( zapieczony).

 Ford Mondeo MK II nie ma zbyt dobrej opinii i dlatego też warto poprowadzić taki jakby jego dziennik i opisywać co się psuje... Obecnie trwa walka ze skutkami postępującej korozji nadwozia i podwozia. Większość elementów zawieszenia trzeba było długo odrdzewiać i zamalować. Gruba korozja wewnątrz tylnej ramy pomocniczej zawieszenia, ale jeszcze trochę pożyje. Pojedyncze dziurki na wnęce koła zapasowego (na całej powierzchni nalot rdzy) i na podłodze pod nogami.

 Zdjęcia przedstawiają prawy próg i błotnik, które zeżarła rdza. Prawy błotnik tylny został skrzętnie pospawany, ale lewego tylnego nie dało się uratować i trzeba było wstawić reperaturkę. Przy okazji okazało się, że auto było już szpachlowane i lakierowane w Reichu.
  
Tutaj rdza zeżarła miejscowo wnękę koła prawego ( z lewej było to samo), zazwyczaj w miejscach mocowania plastikowego nadkola, rdza pojawia się też u góry wokół mocowania kolumny i to już nie jest śmieszne. Na razie tragedii nie ma.
  
Zgniła podłoga za tylnym prawym nadkolem, pod lampą. 
Zalepione matą i jakimś płynnym plastikiem
   

Pęknięta sprężyna tylnej prawej kolumny Macphersona. Zawieszenie w Mondeo chociaż nie jest bardzo komfortowe, to jednak jest proste i powinno być trwałe, ale jest pewnie kaszankowate jak cała reszta. Dawniej sprężyny w autach "siadały", ale nie pękały.
   

Tutaj mamy cieszący się złą opinią silnik 1.8 td oraz licznik - przebieg 95 tys. km
I na deser coś specjalnego: Mondeo extreme... Ekstremalne wyposażenie, cena i... rdza 
Mondeo to prawdziwa przyjemność!
 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Perełka z kraju żabojadów

Dziś będzie bardzo spóźniony post na temat zdjęcia gnijącego Renault 5 Alpine, które pojawiło się na facebooku i bardzo, ale to bardzo słusznie wzbudziło niemałą sensację. O takich samochodach zawsze warto rozmawiać! Renówka rozbudza wyobraźnię i powoduje niepohamowaną chęć posiadania.

Zdjęcie niebieskiej strzały, jeszcze na "czarnych blachach" opublikowane zostało 31 maja na facebookowej stronie Zapomniana Motoryzacja. W ciągu zaledwie kilku dni fotkę "polubiło" ponad 100 użytkowników. To jest ten moment, kiedy Facebook przestaje być głupkowatym portalem społecznościowym, wirtualnym drugim życiem i wreszcie się do czegoś przydaje! Poniżej owe zdjęcie, zrobione podczas rowerowej wycieczki przez Oliviera Gońkę, fana klasycznej motoryzacji i sportów samochodowych. Dzięki Bogu, że są jeszcze tacy ludzie i to baaardzo młodzi. Samochód stoi w Żywcu pod stertą śmieci, desek itd. niejeżdżony zapewne od wielu lat.

Wprowadzony do produkcji na początku lat 70-tych model 5 wzbudził sensację i szybko stał się rynkowym przebojem. Niewymuszona elegancja, ponadczasowa sylwetka, komfort zawieszenia, trwałość podzespołów oraz innowacyjne pionowe lampy tylne, polepszające załadunek towarów, zapewniły mu zaszczytne miano w historii motoryzacji. Jednak o legendzie Renault 5 zadecydowało najbardziej wprowadzenie sportowych odmian tego samochodu. Na pierwszy ogień poszły modele Alpine, które w zasadzie były zwykłymi piątkami, ale z podrasowanymi silnikami, hamulcami, zawieszeniem. Z zewnątrz niewiele różniły się od tradycyjnych wózków na zakupy. Szybko zapanowała moda na takie małe urwisy. Dopiero potem światło dzienne ujrzał wóz totalnie bezkompromisowy - Renault 5 Turbo z silnikiem umieszczonym centralnie i ogromną mocą. Ten samochód zarówno kiedyś, jak i dziś jest pojazdem bezsensownym dla właścicieli Mercedesów i Porsche, ale dla kogoś, kto kocha rajdy i prawdziwą motoryzację, jest to kawał historii i emocji z najwyższej półki. To trzeba poczuć! Dziś te auta są wysoko cenione przez kolekcjonerów, a ceny wahają się od 100 do ponad 300 tys. zł. Za egzemplarz, którym jeździł Ragnotti trzeba wydać za granicą około pół miliona, jak nie więcej. Chyba jeszcze "wisi" na mobile.eu w momencie pisania tego posta. Wróćmy jednak do naszej perełki, czyli do niebieskiego Renault 5 turbo z silnikiem z przodu, napędzającym koła przednie. Otóż jest to niewątpliwie rarytas, wymagający szczególnej uwagi. Historia jaka kryje się za tym autem może być niezwykle pasjonująca. Jakim cudem to auto trafiło do Polski? Czy przyjechało z oryginalnym silnikiem? Kiedy i dlaczego odstawiono je do zasyfionej szopy? Kto nim jeździł? W PRL-u ścigało się pare r5 alpine, takie miał np. Błażej Krupa. Egzemplarz ze zdjęcia ma oryginalny lakier z oryginalnym napisem turbo po bokach. Silnik 1397 cm3, znany z cywilnej wersji, długowieczny, niezawodny, bezobsługowy ( reguluje się tylko luz na zaworach ), posiada turbosprężarkę Garetta, podwójny gaźnik Webera, legitymuje się mocą 108 KM przy aż 6000 obr/min ( zwykły Alpine ma 93KM przy 6400). Skrzynka biegów pięciostopniowa z renault 16. W porównaniu do Alpine bez turbo posiada tarcze zarówno z przodu, jak i z tyłu, spala około 10 litrów na setkę, choć pewnie i dużo wyższe wyniki nie są mu obce. Prędkość maks. 185 km/h, 0-100km/h poniżej 10 s., produkcja od 76 -83 r. Pojawienie się takiego auta, to nie lada gratka także ze względu na to, że renault 5 nigdy nie było w Polsce samochodem popularnym, głównie ze względu na korozję nadwozia, która stanowiła poważny problem praktycznie we wszystkich wersjach oraz wysokie ceny części zamiennych. Tradycję R5 Alpine i Turbo kontynuują do dziś różne odmiany Clio. Warto zauważyć, że Clio drugiej generacji jest obecnie jednym z najpopularniejszych miejskich aut w Polsce i jest ich po prostu na pęczki.

wtorek, 4 czerwca 2013

Polityka Mercedesa, czyli termin ważności luksusu


W jaką klientelę firma Mercedes – Benz zawsze celowała? W zamożną część społeczeństwa, której najbardziej zależy na posiadaniu czegoś nowego, kojarzonego z luksusem w czystej postaci. Taki zawsze był Mercedes – drogi, luksusowy, elegancki, komfortowy i… trwały. Aha!! Zapomniałbym – bardzo prosty w naprawie, no i nie zapominajmy o tym, że był też niespotykanie bezpieczny. Czyżbym wymienił zalety idealnego samochodu? Tak! Taki był model W124, który nie chce się zestarzeć i z powodzeniem może zastąpić dzisiaj nowy samochód prosto z salonu, a przy tym może być tańszy kilkukrotnie. Tylko że nie wszyscy ludzie są w stanie to pojąć… Może to i dobrze, bo „baleronów” jak je pieszczotliwe nazywają, nie wystarczyłoby przecież dla każdego.  Latka lecą, meśki są coraz starsze, mają coraz większe przebiegi, a zima daje im nieźle w tyłek. Ceny oryginalnych części skutecznie potrafią odstraszyć, jednak amatorów tych aut nie brakuje na całym świecie. Jazda z prędkością 90-120 km/h jest bardzo komfortowa, nieporównywalna z żadnym innym samochodem z lat 90 – tych, diesle dają o sobie znać na zewnątrz, ale we wnętrzu panuje błogi spokój. Zarówno podczas jazdy, jak i podczas postoju z włączonym silnikiem mamy wrażenie, że pod maską pracuje jednostka benzynowa. Jazda z prędkością 40 – 60 km/h jest bezszelestna, a zawieszenie znakomicie wybiera nierówności.
Co było największą zmorą W124? Zmorą dla producenta oczywiście. Odpowiedź brzmi – odporność na korozję , jeszcze raz odporność na korozję oraz prosta, trwała konstrukcja. Mercedes przestał traktować poważnie swoich klientów gdzieś tak mniej więcej  w połowie lat 90 – tych. Wcześniej reklamówki zachwalające niezawodność i zachowanie na drodze W123, prosta, średniozamożna rodzina w „beczce” tłumacząca się przed panem mechanikiem, że nie jeżdżą do serwisu, bo nic się kompletnie nie chce psuć. Ale już w prospekcie z  96 czy 97 r. widziałem tekst o tym, że młody Jan pracujący w jakiejś bogatej korporacji kupi sobie bodajże SL-a, żeby zaszpanować Agnieszce z pracy, może ta wreszcie zwróci na niego uwagę. Inny przykład – reklamówka TV z Schumacherem i tym drugim mistrzem formuły, w której w drogiej restauracji popisywali się przed sobą swoim bogactwem zamawiając coraz droższe wina, a przed drzwiami lokalu nowe meśki. Wymowne? Jeszcze jeden przykład – niedawna reklamówka, w której przystojniaczek bierze na pokład klauna ( to mógł być napad, to mógł być przecież jakiś zbok przestępca, ale nic to – reklama ma swoje prawa). Klaunem okazuje się być piękna niewiasta i ten płytki tekst – „ja chyba śnię”. Wymowne? Mercedes chyba wreszcie przejrzał na oczy. Ktoś w zarządzie doszedł do wniosku, że targetem ma być młody facet z grubym portfelem, który po kliku latach wymieni na nowszy model, piękny, nowy, modny i bez rdzy.
Golfy II, Passaty i Mercedesy W124 są coraz starsze, powoli stają się obiektami kolekcjonerskimi. Czy czekają nas czasy jednorazówek, które po 10 latach będą już tylko drogim problemem? Czas pokaże, a tymczasem takie W210, czyli następcy W124 gniją sobie w najlepsze. Już chyba prawie każdy zna kogoś, kto się przeraził na widok szalejącej zgnilizny w swojej E – klasie, C – klasie czy też dostawczym Vito. Ludzie ratują swoje luksusowe cacka i na drogach spotkać można jeszcze bardzo piękne egzemplarze, ale nie łudźmy się – to szrot! Samochód, zwłaszcza w takim zimnym klimacie jak Polska, jest tyle wart, ile jego zabezpieczenie antykorozyjne. Ponadto od połowy lat 90 – tych mercedesy są coraz nowocześniejsze, coraz lepiej wyposażone, coraz bardziej skomplikowane i wymagają o wiele więcej troski. Poważne awarie układu hamulcowego (sic!), awarie elektryki, kompresora, układów common rail, są czymś naturalnym. rdza natomiast wyraźnie upodobała sobie E – klasę. Tutaj mamy filmik na youtube, na którym widać tragicznie zgniłą E – klasę, której jeszcze daleko do pełnoletności  – http://www.youtube.com/watch?v=v-T425L85uQ  Jeszcze niebywała korozja na Mercedesie Vito – http://www.youtube.com/watch?v=MZs-nbY0N4o
Mam raport Dekry sprzed ładnych ośmiu lat na temat używanych samochodów i jeśli chodzi o korozję to W210 uzyskał niechlubny wynik – rdzewiał bardziej niż inne auta. 2,2 % egzemplarzy 3 – letnich miało problem z nadwoziem i był to wynik gorszy od średniej. Dla porównania Opel Omega – 1,4 %, Peugeot 406 – 1,1%, Skoda Octavia – 1,9%, Ford Mondeo – 1,5%, ale BMW 5 – 2,2%. Jeśli idzie o nadwozie to brana pod uwagę była chyba nie tylko korozja, ale wynik mówi sam za siebie. Poza tym nasz mesiek miał wyniki gorsze od średniej również jeśli chodzi o oświetlenie, napęd, zawieszenie, hamulce, ogumienie.
Poniżej zdjęcie porzuconego W210 w centrum Dąbrowy Górniczej. Słaba jakość zdjęcia, ale – kapeć na każdym kole, rdza na błotnikach, progach, na drzwiach u dołu i na górze w okolicach uszczelki ramki drzwi, na klapie, ogniska rdzy na dachu.  

Zdjęcie ze strony Złomnik.pl

Ze strony W210.pl