wtorek, 4 czerwca 2013

Maluszek bez przebiegu! Okazja czy bezsens?


Od dłuższego już czasu panuje moda na poszukiwanie samochodów zabytkowych, ale fabrycznie nowych, takich z folią na siedzeniach, z dowodem zakupu w Polmozbycie, ciekawą historią i rzecz jasna – symbolicznym przebiegiem, im niższy, tym oczywiście lepiej!

Ofert dotyczących sprzedaży takich samochodów  było swego czasu w internecie aż nadto. Ostatnio spotykam ich jakby mniej, a i wiele słyszałem o oszustach picujących klasyczne bryki tak, żeby wyglądały praktycznie jak nowe prosto z salonu, z przebiegiem dajmy na to 20 tys. km . Cóż, dla zysku w postaci nawet kilkunastu tysięcy złotych warto poświęcić trochę czasu i pieniędzy. Dlatego lepiej uważać, mieszkamy w kraju ludzi kombinujących jak się da, w żyłach Polaka płynie kombinatorska krew i niektórzy posuną się nawet do takich absurdów… Ciekawe czy za granicą to się zdarza?
W tej chwili na „alledrogo” można wyhaczyć takie oto mega – perełki, mega – igiełki prosto od 90 – letniego dziadka, który kupił je z zamiarem niejeżdżenia, z premedytacją odstawił do garażu i przykrył pięćdziesięcioma kocami:
- na pierwszy plan wysuwa się fiacik z 1985 r. za 13 tys. zł!!! Przebieg 12 tys. km, więc właściwie nowe auto. Już sama cena jest absurdalna, bo nowy malczan w latach 90 – tych kosztował niewiele powyżej 10 tysięcy, a egzemplarze po 1981 r. nie są jeszcze tak cenione wśród kolekcjonerów, choć latka lecą…

W opisie aukcji dot. brązowego maluszka czytamy o co tak naprawdę też chodzi autorowi tegoż bloga. Tu cytat:
„Samochód wystawiam na sprzedaż z wielkim żalem, gdyż jestem miłośnikiem takich pojazdów, lecz jeszcze większy żal czuję pokonując kolejne kilometry tym cudeńkiem, poza tym udało mi się ostatnio nabyć Fiata 125p z 69r. z troszkę większym przebiegiem, więc z czystym sumieniem wolę nim się poruszać.”
Takim autem nie możemy sobie od tak jeździć, nawet na jakieś zloty parę razy do roku, ponieważ jego stan licznika cały czas się będzie powiększał, a zatem samochód będzie tracić na wartości i będzie się zużywał. W przypadku tegoż malczana nie ma jeszcze takiej tragedii, bo ma już troszkę nalatane, ale taki fiat 125p z przebiegiem 100 km… W tym przypadku, to każdy nabity kilometr to gwóźdź do trumny… Do trumny właściciela, który ma powiedzmy sobie szczerze- trochę nierówno pod sufitem i wielbi auta bez przebiegu, być może chcąc w niedalekiej przyszłości troszkę na tym także zarobić! Pamiętam któryś z odcinków Legend PRL-u na TVN turbo. Patryk jeździł właśnie fiatami 125p z symbolicznym przebiegiem, coś koło 100 km chyba??? Pamiętam też inny odcinek legend, gdzie pokazywano gościa – kolekcjonera prl-owskich klasyków bez przebiegu. Ciekawa persona i kolekcja też straszenie ciekawa, ale moim zdaniem samo patrzenie na autko zalegające w garażu nie daje pełnej satysfakcji z posiadania klasyka. Klasykiem trzeba jeździć przynajmniej w okresie wiosenno – letnim i czasem przy nim pogrzebać! To daje prawdziwą frajdę!!
Wracając do naszego brązowego malczana za 13 tysi, to nie jestem do końca pewien czy w 85 r. występowały jeszcze chromy, zwłaszcza w połączeniu z tymi plastikowymi osłonami  na dole karoserii, charakterystycznymi dla późniejszych fiatów, ale w tamtych czasach była moda na takie przeróbki -  swoją drogą to też ironia losu, bo teraz znawcy wolą oczywiście te wcześniejsze, grube osłony, montowane trochę wyżej, na środku drzwi, albo rzecz jasna jeszcze starsze wersje bez osłon i z chromami! Miałem 126p z 84 r., jeździłem cały rok, praktycznie codziennie, ale po trzech latach szybko sprzedałem, bo to nie auto dla mnie, choć dostrzegałem w nim też wiele uroku! Interesowałem się odmianami maluszka, wyszukiwałem na czym polegały zmiany, liczne liftingi i kiedy były przeprowadzane… W późniejszym okresie chyba można było jeszcze dostać na zamówienie chromowane zderzaki przy zakupie, ale może mnie ktoś w tym jeszcze upewni…
Nie warto chyba roztrząsać czy brązowy malczan z dziwnym zestawieniem galanterii nadwozia jest wart 13 tysi. Warto natomiast zwrócić uwagę potencjalnym kupcom, że przebieg nie jest już taki super – hiper symboliczny. Poza tym moim zdaniem malucha bardzo łatwo jest przygotować tak, żeby wyglądał jak nóweczka. Wiele jeszcze nowych części zalega na dziadkowych strychach, a samo auto jest proste jak przysłowiowa konstrukcja cepa. Znawcy zaraz wyskoczą, że pewne szczególiki zawsze nam zdradzą, czy wóz jest oryginalny, no i przecież lakier! Tego nie da się oszukać! Nie wdaję się w taką dyskusję, ale wiem jedno – jest sporo ludzi, którzy łatwo dają się oszukać.
Oto link do prawdziwej okazji, do rarytasu z prawdziwego zdarzenia. Kiedyś malczan był wyśmiewany, kupowany naprawdę z konieczności, a nie dla przyjemności. http://allegro.pl/fiat-126p-12-tys-km-jak-nowy-i3209266845.html
Ostatnio na stronie klasyczny.com pojawiła się historia, która zainspirowała mnie do stworzenia tego wpisu – http://www.klasyczny.com/tyle-wygrac-126p-jak-milion-w-totka/
Ciekawe ile kosztował ten kaszlak, może z 20 tysi?? Bo i dobra historia, i starszy, i naprawdę bez przebiegu. Pan Zenek z autokomisu na pewno coś na tym zarobił. Pytanie czy zarobi w przyszłości szczęśliwy nabywca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz