Od dłuższego już czasu panuje moda na poszukiwanie
samochodów zabytkowych, ale fabrycznie nowych, takich z folią na
siedzeniach, z dowodem zakupu w Polmozbycie, ciekawą historią i rzecz jasna – symbolicznym przebiegiem, im niższy, tym oczywiście lepiej!
Ofert dotyczących sprzedaży takich samochodów było swego czasu w
internecie aż nadto. Ostatnio spotykam ich jakby mniej, a i wiele
słyszałem o oszustach picujących klasyczne bryki tak, żeby wyglądały
praktycznie jak nowe prosto z salonu, z przebiegiem dajmy na to 20 tys.
km . Cóż, dla zysku w postaci nawet kilkunastu tysięcy złotych warto
poświęcić trochę czasu i pieniędzy. Dlatego lepiej uważać, mieszkamy w
kraju ludzi kombinujących jak się da, w żyłach Polaka płynie
kombinatorska krew i niektórzy posuną się nawet do takich absurdów…
Ciekawe czy za granicą to się zdarza?
W tej chwili na „alledrogo” można wyhaczyć takie oto mega – perełki,
mega – igiełki prosto od 90 – letniego dziadka, który kupił je z
zamiarem niejeżdżenia, z premedytacją odstawił do garażu i przykrył
pięćdziesięcioma kocami:
- na pierwszy plan wysuwa się fiacik z 1985 r. za 13 tys. zł!!!
Przebieg 12 tys. km, więc właściwie nowe auto. Już sama cena jest
absurdalna, bo nowy malczan w latach 90 – tych kosztował niewiele
powyżej 10 tysięcy, a egzemplarze po 1981 r. nie są jeszcze tak cenione
wśród kolekcjonerów, choć latka lecą…

W opisie aukcji dot. brązowego maluszka czytamy o co tak naprawdę też chodzi autorowi tegoż bloga. Tu cytat:
„Samochód wystawiam na sprzedaż z wielkim żalem, gdyż jestem
miłośnikiem takich pojazdów, lecz jeszcze większy żal czuję pokonując
kolejne kilometry tym cudeńkiem, poza tym udało mi się ostatnio nabyć
Fiata 125p z 69r. z troszkę większym przebiegiem, więc z czystym
sumieniem wolę nim się poruszać.”
Takim autem nie możemy sobie od tak jeździć, nawet na jakieś zloty
parę razy do roku, ponieważ jego stan licznika cały czas się będzie
powiększał, a zatem samochód będzie tracić na wartości i będzie się
zużywał. W przypadku tegoż malczana nie ma jeszcze takiej tragedii, bo
ma już troszkę nalatane, ale taki fiat 125p z przebiegiem 100 km… W tym
przypadku, to każdy nabity kilometr to gwóźdź do trumny… Do trumny
właściciela, który ma powiedzmy sobie szczerze- trochę nierówno pod
sufitem i wielbi auta bez przebiegu, być może chcąc w niedalekiej
przyszłości troszkę na tym także zarobić! Pamiętam któryś z odcinków
Legend PRL-u na TVN turbo. Patryk jeździł właśnie fiatami 125p z
symbolicznym przebiegiem, coś koło 100 km chyba??? Pamiętam też inny
odcinek legend, gdzie pokazywano gościa – kolekcjonera prl-owskich
klasyków bez przebiegu. Ciekawa persona i kolekcja też straszenie
ciekawa, ale moim zdaniem samo patrzenie na autko zalegające w garażu
nie daje pełnej satysfakcji z posiadania klasyka. Klasykiem trzeba
jeździć przynajmniej w okresie wiosenno – letnim i czasem przy nim
pogrzebać! To daje prawdziwą frajdę!!
Wracając do naszego brązowego malczana za 13 tysi, to nie jestem do
końca pewien czy w 85 r. występowały jeszcze chromy, zwłaszcza w
połączeniu z tymi plastikowymi osłonami na dole karoserii,
charakterystycznymi dla późniejszych fiatów, ale w tamtych czasach była
moda na takie przeróbki - swoją drogą to też ironia losu, bo teraz
znawcy wolą oczywiście te wcześniejsze, grube osłony, montowane trochę
wyżej, na środku drzwi, albo rzecz jasna jeszcze starsze wersje bez
osłon i z chromami! Miałem 126p z 84 r., jeździłem cały rok, praktycznie
codziennie, ale po trzech latach szybko sprzedałem, bo to nie auto dla
mnie, choć dostrzegałem w nim też wiele uroku! Interesowałem się
odmianami maluszka, wyszukiwałem na czym polegały zmiany, liczne
liftingi i kiedy były przeprowadzane… W późniejszym okresie chyba można
było jeszcze dostać na zamówienie chromowane zderzaki przy zakupie, ale
może mnie ktoś w tym jeszcze upewni…
Nie warto chyba roztrząsać czy brązowy malczan z dziwnym zestawieniem
galanterii nadwozia jest wart 13 tysi. Warto natomiast zwrócić uwagę
potencjalnym kupcom, że przebieg nie jest już taki super – hiper
symboliczny. Poza tym moim zdaniem malucha bardzo łatwo jest przygotować
tak, żeby wyglądał jak nóweczka. Wiele jeszcze nowych części zalega na
dziadkowych strychach, a samo auto jest proste jak przysłowiowa
konstrukcja cepa. Znawcy zaraz wyskoczą, że pewne szczególiki zawsze nam
zdradzą, czy wóz jest oryginalny, no i przecież lakier! Tego nie da się
oszukać! Nie wdaję się w taką dyskusję, ale wiem jedno – jest sporo
ludzi, którzy łatwo dają się oszukać.
Oto link do prawdziwej okazji, do rarytasu z prawdziwego zdarzenia.
Kiedyś malczan był wyśmiewany, kupowany naprawdę z konieczności, a nie
dla przyjemności.
http://allegro.pl/fiat-126p-12-tys-km-jak-nowy-i3209266845.html
Ostatnio na stronie klasyczny.com pojawiła się historia, która
zainspirowała mnie do stworzenia tego wpisu –
http://www.klasyczny.com/tyle-wygrac-126p-jak-milion-w-totka/
Ciekawe ile kosztował ten kaszlak, może z 20 tysi?? Bo i dobra
historia, i starszy, i naprawdę bez przebiegu. Pan Zenek z autokomisu na
pewno coś na tym zarobił. Pytanie czy zarobi w przyszłości szczęśliwy
nabywca?