poniedziałek, 10 czerwca 2013

Perełka z kraju żabojadów

Dziś będzie bardzo spóźniony post na temat zdjęcia gnijącego Renault 5 Alpine, które pojawiło się na facebooku i bardzo, ale to bardzo słusznie wzbudziło niemałą sensację. O takich samochodach zawsze warto rozmawiać! Renówka rozbudza wyobraźnię i powoduje niepohamowaną chęć posiadania.

Zdjęcie niebieskiej strzały, jeszcze na "czarnych blachach" opublikowane zostało 31 maja na facebookowej stronie Zapomniana Motoryzacja. W ciągu zaledwie kilku dni fotkę "polubiło" ponad 100 użytkowników. To jest ten moment, kiedy Facebook przestaje być głupkowatym portalem społecznościowym, wirtualnym drugim życiem i wreszcie się do czegoś przydaje! Poniżej owe zdjęcie, zrobione podczas rowerowej wycieczki przez Oliviera Gońkę, fana klasycznej motoryzacji i sportów samochodowych. Dzięki Bogu, że są jeszcze tacy ludzie i to baaardzo młodzi. Samochód stoi w Żywcu pod stertą śmieci, desek itd. niejeżdżony zapewne od wielu lat.

Wprowadzony do produkcji na początku lat 70-tych model 5 wzbudził sensację i szybko stał się rynkowym przebojem. Niewymuszona elegancja, ponadczasowa sylwetka, komfort zawieszenia, trwałość podzespołów oraz innowacyjne pionowe lampy tylne, polepszające załadunek towarów, zapewniły mu zaszczytne miano w historii motoryzacji. Jednak o legendzie Renault 5 zadecydowało najbardziej wprowadzenie sportowych odmian tego samochodu. Na pierwszy ogień poszły modele Alpine, które w zasadzie były zwykłymi piątkami, ale z podrasowanymi silnikami, hamulcami, zawieszeniem. Z zewnątrz niewiele różniły się od tradycyjnych wózków na zakupy. Szybko zapanowała moda na takie małe urwisy. Dopiero potem światło dzienne ujrzał wóz totalnie bezkompromisowy - Renault 5 Turbo z silnikiem umieszczonym centralnie i ogromną mocą. Ten samochód zarówno kiedyś, jak i dziś jest pojazdem bezsensownym dla właścicieli Mercedesów i Porsche, ale dla kogoś, kto kocha rajdy i prawdziwą motoryzację, jest to kawał historii i emocji z najwyższej półki. To trzeba poczuć! Dziś te auta są wysoko cenione przez kolekcjonerów, a ceny wahają się od 100 do ponad 300 tys. zł. Za egzemplarz, którym jeździł Ragnotti trzeba wydać za granicą około pół miliona, jak nie więcej. Chyba jeszcze "wisi" na mobile.eu w momencie pisania tego posta. Wróćmy jednak do naszej perełki, czyli do niebieskiego Renault 5 turbo z silnikiem z przodu, napędzającym koła przednie. Otóż jest to niewątpliwie rarytas, wymagający szczególnej uwagi. Historia jaka kryje się za tym autem może być niezwykle pasjonująca. Jakim cudem to auto trafiło do Polski? Czy przyjechało z oryginalnym silnikiem? Kiedy i dlaczego odstawiono je do zasyfionej szopy? Kto nim jeździł? W PRL-u ścigało się pare r5 alpine, takie miał np. Błażej Krupa. Egzemplarz ze zdjęcia ma oryginalny lakier z oryginalnym napisem turbo po bokach. Silnik 1397 cm3, znany z cywilnej wersji, długowieczny, niezawodny, bezobsługowy ( reguluje się tylko luz na zaworach ), posiada turbosprężarkę Garetta, podwójny gaźnik Webera, legitymuje się mocą 108 KM przy aż 6000 obr/min ( zwykły Alpine ma 93KM przy 6400). Skrzynka biegów pięciostopniowa z renault 16. W porównaniu do Alpine bez turbo posiada tarcze zarówno z przodu, jak i z tyłu, spala około 10 litrów na setkę, choć pewnie i dużo wyższe wyniki nie są mu obce. Prędkość maks. 185 km/h, 0-100km/h poniżej 10 s., produkcja od 76 -83 r. Pojawienie się takiego auta, to nie lada gratka także ze względu na to, że renault 5 nigdy nie było w Polsce samochodem popularnym, głównie ze względu na korozję nadwozia, która stanowiła poważny problem praktycznie we wszystkich wersjach oraz wysokie ceny części zamiennych. Tradycję R5 Alpine i Turbo kontynuują do dziś różne odmiany Clio. Warto zauważyć, że Clio drugiej generacji jest obecnie jednym z najpopularniejszych miejskich aut w Polsce i jest ich po prostu na pęczki.

1 komentarz: