Zdjęcie niebieskiej strzały, jeszcze na "czarnych blachach" opublikowane zostało 31 maja na facebookowej stronie Zapomniana Motoryzacja. W ciągu zaledwie kilku dni fotkę "polubiło" ponad 100 użytkowników. To jest ten moment, kiedy Facebook przestaje być głupkowatym portalem społecznościowym, wirtualnym drugim życiem i wreszcie się do czegoś przydaje! Poniżej owe zdjęcie, zrobione podczas rowerowej wycieczki przez Oliviera Gońkę, fana klasycznej motoryzacji i sportów samochodowych. Dzięki Bogu, że są jeszcze tacy ludzie i to baaardzo młodzi. Samochód stoi w Żywcu pod stertą śmieci, desek itd. niejeżdżony zapewne od wielu lat.
Wprowadzony do produkcji na początku lat 70-tych model 5 wzbudził sensację i szybko stał się rynkowym przebojem. Niewymuszona elegancja, ponadczasowa sylwetka, komfort zawieszenia, trwałość podzespołów oraz innowacyjne pionowe lampy tylne, polepszające załadunek towarów, zapewniły mu zaszczytne miano w historii motoryzacji. Jednak o legendzie Renault 5 zadecydowało najbardziej wprowadzenie sportowych odmian tego samochodu. Na pierwszy ogień poszły modele Alpine, które w zasadzie były zwykłymi piątkami, ale z podrasowanymi silnikami, hamulcami, zawieszeniem. Z zewnątrz niewiele różniły się od tradycyjnych wózków na zakupy. Szybko zapanowała moda na takie małe urwisy. Dopiero potem światło dzienne ujrzał wóz totalnie bezkompromisowy - Renault 5 Turbo z silnikiem umieszczonym centralnie i ogromną mocą. Ten samochód zarówno kiedyś, jak i dziś jest pojazdem bezsensownym dla właścicieli Mercedesów i Porsche, ale dla kogoś, kto kocha rajdy i prawdziwą motoryzację, jest to kawał historii i emocji z najwyższej półki. To trzeba poczuć! Dziś te auta są wysoko cenione przez kolekcjonerów, a ceny wahają się od 100 do ponad 300 tys. zł. Za egzemplarz, którym jeździł Ragnotti trzeba wydać za granicą około pół miliona, jak nie więcej. Chyba jeszcze "wisi" na mobile.eu w momencie pisania tego posta. Wróćmy jednak do naszej perełki, czyli do niebieskiego Renault 5 turbo z silnikiem z przodu, napędzającym koła przednie. Otóż jest to niewątpliwie rarytas, wymagający szczególnej uwagi. Historia jaka kryje się za tym autem może być niezwykle pasjonująca. Jakim cudem to auto trafiło do Polski? Czy przyjechało z oryginalnym silnikiem? Kiedy i dlaczego odstawiono je do zasyfionej szopy? Kto nim jeździł? W PRL-u ścigało się pare r5 alpine, takie miał np. Błażej Krupa.





Grube znalezisko
OdpowiedzUsuń